Vivian Maier

W historii odkrycia owych fotografii należy podkreślić znaczącą siłę przypadku. Zdjęcia, robione – jak to się mówi – do szuflady, po raz pierwszy ujrzały światło dziennie w 2007 roku, kiedy młody agent nieruchomości i amator wyszukiwania perełek na targach staroci kupił od jednego z domów aukcyjnych pudła negatywów z lat 60. W zamierzeniu, zdjęcia miały posłużyć mu do przygotowania archiwalnego projektu fotograficznego o chicagowskiej dzielnicy Portage Park (którą, co ciekawe, zamieszkuje rekordowa liczba Polaków). Ku zaskoczeniu agenta Johna Maloofa w pudle, za które zapłacił 400 dolarów, nie znalazł on zdjęć dzielnicy, lecz 30 tysięcy innych – o wiele bardziej intrygujących – fotografii. Przeglądając kolejne uliczne kadry i wyraziste portrety, Maloof zapragnął dociec, kto jest ich autorem. Dom aukcyjny, od którego je zakupił, nie posiadał jednak zbyt wielu informacji. Jedyne, co udało mu się wówczas ustalić, to że wykonała je najprawdopodobniej schorowana, starsza pani.
Vivian Maier, urodzona 1 lutego 1926 roku w Nowym Jorku, większość lat młodzieńczych spędziła we Francji, aby jako nastolatka powrócić do Stanów Zjednoczonych i tym razem zostać tam już na stałe. To jednak we Francji rozpoczęła się jej fotograficzna przygoda, gdyż właśnie tam – w trakcie podróży – w wieku 26 lat zrobiła swoje pierwsze zdjęcia. Początkowo fotografowała niedrogim i amatorskim aparatem Kodak Brownie, który po kilku latach zastąpiła bardziej profesjonalnym Rolleiflexem. To właśnie dzięki temu wyjątkowemu sprzętowi z wbudowanym u góry wizjerem powstały wspaniałe uliczne portrety. Mayer robiła zdjęcia, trzymając aparat przed sobą, jednocześnie dyskretnie spoglądając w dół (na zdjęciu poniżej). W ten sposób przechodnie, którzy stawali się bohaterami zdjęć, zwykle nie mając świadomości bycia fotografowanymi, zachowywali się bardzo naturalnie. To właśnie przy pomocy tego aparatu Vivian wykonała także serię autoportretów.
Oprócz ludzi lubiła fotografować niezwykle popularną dziś geometrię budynków czy architektoniczne detale – zachowując przy tym perfekcyjną symetrię. Zdjęcia powstawały głównie w trakcie spacerów po Nowym Jorku podczas opieki nad dziećmi – przez większą część życia Maier pracowała bowiem jako niania. Co ciekawe, każdej rodzinie, u której akurat przebywała, kazała się nazywać inaczej. Zmieniając co jakiś czas pracę, nigdy nie miała stałego adresu ani prawdziwego domu. Konstruując portret artystki, warto podkreślić, że Vivian cechowała wyjątkowa wrażliwość, była także osobą o skomplikowanym usposobieniu i wyraźnie introwertycznej naturze. Można odnieść wrażenie, że przez całe życie przed czymś uciekała.
Do rzeczowej oceny zakupionych prac Maloof potrzebował opinii szerszego grona ekspertów w tej dziedzinie. Pracę nad zdjęciami rozpoczął od publikowania ich na specjalnie do tego celu założonym blogu. Wystosował także prośbę o ocenę zdjęć do użytkowników Flickr – serwisu skupiającego pasjonatów fotografowania. Kiedy jego przypuszczenia o wyjątkowości zakupionych przez przypadek zdjęć zostały potwierdzone, zafascynowany swoim odkryciem poświęcił kilka lat na uporządkowanie prac. W celu dotarcia do spadkobierców fotografki zatrudnił genealogów, gdyż ta z jakiegoś powodu skutecznie zatarła po sobie wszelkie ślady. Fotografowie, którzy trafiali na zdjęcia Maier dzięki blogowi Maloofa, podsyłali autorowi sugestie z adresami galerii, do których powinien się udać z propozycją zorganizowania wystawy jej zdjęć. Pierwszy wernisaż odbył się w Chicago początkiem stycznia 2011 roku. Maloof zapragnął, aby o Vivian usłyszał cały świat, a więc osoby wpływowe oraz kuratorzy największych muzeów czy galerii. Skupił się więc na intensywnej pracy nad promocją. O fotografce zaczęła rozpisywać się międzynarodowa prasa. Wzmianki lub większe artykuły na temat jej twórczości pojawiły się na łamach brytyjskiego “The Independent” czy włoskiej “The Repubblica”, a nawet na amerykańskim blogu fotograficznym The New York Times Lens.Zdjęcia zawisły natomiast w galeriach europejskich miast. Nie bez powodu mówi się, że fotografie żyją dopiero wtedy, kiedy ogląda je szersza publiczność.
Zdjęcia Maier są dziś porównywane do osiągnięć wybitnych amerykańskich fotografików, m.in. Walkera Evansa czy Arthura Felliga, powszechnie znanego pod pseudonimem artystycznym: Weegee. Fotografka pozostawiła po sobie ok. 100 tysięcy negatywów. Maloof, we współpracy z Charliem Siskelem, zdecydował się nakręcić także dokument o artystce, który trafił później do dystrybucji kin niezależnych. Oglądając film, przechadzamy się ulicami Nowego Jorku i Chicago, poznajemy mieszkańców owych miast, odkrywamy także kolejne tajemnice związane z nietypowym usposobieniem i jednocześnie wielkim talentem Maier.
Wielka szkoda, że bohaterce oraz reżyserowi nie udało się spotkać, choć było to możliwe. Fotografka zmarła bowiem dwa lata od momentu, kiedy Maloof zakupił negatywy z jej zdjęciami. Miała 83 lata. Być może jednak dzięki takiemu biegowi zdarzeń sylwetka Vivian zachowała dozę tajemniczości, która będzie intrygowała kolejne pokolenia pasjonatów fotografii.
Od 9 czerwca wystawę zdjęć Maier można oglądać w Fundacion Canal w Madrycie. Ci, którzy wybierają się na wakacje do słonecznej Hiszpanii, w pochmurny dzień lub w czasie, kiedy słońce przygrzewa wyjątkowo mocno, powinni koniecznie wybrać się do muzeum i obejrzeć zdjęcia z niezwykłą historią w tle. Wszyscy zainteresowani zakupem kultowych już dzisiaj zdjęć mogą je nabyć za pośrednictwem nowojorskiej Howard Greenber Gallery.
W najnowszym numerze “Monogram Magazine’u” do przeczytania artykuł traktujący o kolejnej, intrygującej fotografce, która żyła i tworzyła w podobnym czasie jak Maier : Diane Arbus. W imieniu autorki – Soni Mielnikiewicz – zapraszam do lektury!
Autor: Anna Prędka